ZNAJDŹ W PROGRAMIE




Chrześcijańskie carpe diem

2013|07|29

„- Ta książka jest dla wszystkich, którzy zastanawiają się, czy jak zobaczą tunel, to trzeba będzie iść w stronę światła? Dusza waży 21, a może 15 gramów? Czy w ogóle istnieje? – zastanawia się Szymon Hołownia w rozmowie z Głosem Dwubrzeża.

news 102 Holownia fot Wojciech Antonik Głos Dwubrzeża: Jak wygląda niebo dla filmowców?

Szymon Hołownia: Nie znam się kompletnie na filmie, ale wydaje mi się, że rajem dla filmowca jest miejsce, w którym spotyka ludzi i kręci filmy. To chyba można powiedzieć, że raj ma już tu na Ziemi. To straszny banał, ale czasami ten banał jest czyimś całym życiem i wtedy, trzeba go traktować bardzo serio.

Na spotkaniu autorskim padło stwierdzenie, że współczesny świat „kręci” tylko to, co jest odkrywcze, nowe. Co odkrywczego znajdziemy w „Niebie dla średnio zaawansowanych”?

Często spotykamy się z książkami, w których ludzie zadają sobie pytanie, czy komar zmartwychwstanie. Jak wygląda droga duszy do nieba? Ja się jeszcze z taką książką nie spotkałem i dlatego razem z ks. Grzegorzem Strzelczykiem ją napisaliśmy. Poza tym chciałem zrobić z niej taką pop-eschatologię, którą zrozumie normalny człowiek. Dać upust własnej ciekawości.

Z jednej showman z komercyjnej stacji a z drugiej dla wielu autorytet w dziedzinie teologii. Jak udało się połączyć tak dwa różne światy i pozostać autentycznym?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Taki właśnie jestem i w życiu prywatnym, i w pracy staram się zawsze być naturalnym. Nie widzę tu niespójności. Nie mam poczucia, że stacja komercyjna to same antywartości. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest tam również miejsce dla człowieka wierzącego. Tak naprawdę sami decydujemy, nawet w show biznesie, kim chcemy być. Ja nie twierdzę, że zawsze to się udaje, ale komercyjny świat nie jest wcale taki zły, jak go przedstawiają.

Głód świata, ludzi i miejsc. Skąd to brać?

Sam kieruję się jednym chińskim przysłowiem, które kiedyś zauważyłem na jednym z lotnisk: „Jest później niż myślisz”. Ciągle mi się wydaje, że mam na wszystko za mało czasu, a na świecie jest 7 miliardów ludzi i 7 miliardów historii. Ja po prostu jestem nienażarty świata.

Po prostu, carpe diem.

Takie chrześcijańskie carpe diem, czyli życie tu i teraz, ale ze świadomością, że czeka nas coś jeszcze. I jestem przekonany, że to „coś” będzie najpiękniejszą częścią mojego życia.

Rozmawiała: Paulina Pacanowska, „Głos Dwubrzeża”