KONTRAST – Głośniej od bomb
2013|08|01
Jest takie miasto na świecie, które raz w roku zatrzymuje się na jedną minutę. Moja Warszawa. Myśli, które przelatują mi przez głowę przez te sześćdziesiąt sekund, jeszcze długo nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Zanim jednak jak co roku, 1 sierpnia, wybije „Godzina W”, na usta ludzi cisną się nierzadko negatywne komentarze o Powstaniu: że niepotrzebne, że nieprzemyślane, że głupota. Komentarze z zewnątrz głośniejsze od bomb, których echo nadal słyszy moja babcia.
Dla mnie Powstanie jest bardzo intymną sprawą Warszawy. Sens widzieli ONI – Powstańcy. Drążenie tego tematu przez miliony innych osób jest bezcelowe. Denerwuje.
Jako rdzenna Prażanka wiem, co znaczyło dla nich to miasto. Sama nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej, tutaj chciałabym umrzeć.
Tymczasem minie kolejna rocznica wybuchu Powstania, ucichną debaty o jego słuszności, a przez kolejnych kilkanaście miesięcy większość o nim zapomni. Ja nie zapominam. I tym różnię się od dywagujących o plusach i minusach wydarzeń z czterdziestego czwartego: ja zatrzymuję się często na ulicach rodzinnej Warszawy, patrzę na ślady kul w żoliborskich kamienicach, tęsknię za wolskimi murami, których przecież nigdy nie dotykałam i mostami, przez które nigdy nie przejeżdżałam na drugą stronę Wisły. Myślę o ludziach, którzy kilkadziesiąt lat temu stali tu, gdzie ja i wiem, że bez nich nie byłabym tym, kim jestem teraz. O tym będę krzyczeć, żeby wreszcie móc zagłuszyć dźwięk wybuchających bomb. Nie tylko podczas pierwszosierpniowych rocznic.
Paulina Świątek, „Głos Dwubrzeża”