Sztuka jest polityką
2013|08|03
„- Myślę, że jeśli sztuka nie jest upolityczniona, wcale nie jest sztuką” – mówi Mike Lerner, jeden z reżyserów dokumentu „Pussy Riot. Modlitwa punka”.
Głos Dwubrzeża: Brytyjczycy mają Hyde Park do wygłaszania swoich manifestów. A Rosjanie?
Mike Lerner: Oni zaczęli rozwijać ideę otwartego mówienia kilka lat temu i działo się to podczas masowych protestów na ulicach. Tak dużych marszów Rosja nie widziała od lat, może nawet czasów samej rewolucji. To był czas, kiedy ludzie zaczynali kształtować swój głos przeciwko rządowi i w efekcie wzrosła liczba praw ograniczających wolność wypowiedzi.
Interesujące jest to, że członkinie Pussy Riot zostały oskarżone o obrazę uczuć religijnych. Nie było mowy o polityce, mimo że ich występ w cerkwi uderzał w prezydenta Putina.
Nie zostały oskarżone o bluźnierstwo tylko o „wandalizm inspirowany nienawiścią do religii”. Tak naprawdę sprawa była napędzana przez środowiska religijne. Oczywiście, była też polityczna argumentacja, bo Pussy Riot protestowały przeciwko bliskiemu związkowi polityki i religii. Sąd udowodnił, że polityczny wydźwięk tego protestu „dodany był później”. To absurdalne i surrealistyczne. Jak u Franza Kafki. Wydaje mi się, że nawet w Rosji ta sprawa była niecodzienna. Owszem, i dawniej skazywano artystów, ale w czasach współczesnych nie było podobnych sytuacji.
Jak wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z dziewczynami z Pussy Riot?
Już na rozprawie i był to bardzo mocny moment. Mnóstwo kamer, fotografów i dziennikarzy, więc nie było zbyt przytulnie. Odbyło się w pośpiechu. Dziewczyny miały tylko 20 minut, żeby porozmawiać w prasą. Nie rozmawialiśmy z nimi bezpośrednio, więc dokument kręcony jest głównie na salach sądowych. Został nagrany cały proces, a każde pojawienie się dziewczyn w sądzie było przemyślanym wystąpieniem. Poetyckość i filozoficzna głębia tego, co mówiły była niewyobrażalna. Każda ich mowa była historyczna.
Pussy Riot bardziej są znane ze swoich manifestów niż z muzyki.
One nie są typowym zespołem tylko artystkami urządzającymi performance. Dlatego też zostały źle zrozumiane, bo zarzucano im, że ich manifesty odbywają się w ramach kampanii promocyjnej płyty. A mają wiele celnych uwag o społeczeństwie. Rosjanie w ogóle nie do końca rozumieją sam punk jako gatunek muzyczny.
Jest bardziej brytyjski. I tak historia z rosyjskim punkiem z tle została nakręcona w reżyserskim przymierzu angielsko-rosyjskim…
Dokładnie. Już wcześniej z Maximem Pozdorovkinem byliśmy przyjaciółmi. Kiedy zacząłem kręcić „Modlitwę punka” okazało się, że akurat przebywa w Moskwie. Był bardzo pomocny, bo potrafił przełamać opór ludzi względem mediów i prasy. Sprawił, że bardziej nam zaufali.
Będziesz kontynuować temat zderzenia sztuki z polityką?
Wyprodukowaliśmy właśnie film o Arabskiej Wiośnie. Będzie miał premierę na festiwalu w Toronto. Jakaś jego wersja była prezentowana na Sundance, ale na Bliskim Wschodzie dzieje się tyle, że trzeba go było zaktualizować. Opowiada w całości o wydarzeniach na placu Tahrir. Także tym razem będzie dużo muzyki: protest-songów i hip hopu. Nasza firma produkcyjna jest zainteresowana tematem związku między polityką a sztuką, więc podobnych filmów będzie jeszcze więcej.
Gdzie jest to miejsce, w którym sztuka zderza się z polityką?
Myślę, że sztuka i polityka służą temu samemu. Obie są o tym, jak interpretujesz społeczeństwo i jak je reprezentujesz. To przyjmowanie jakiegoś stanowiska. Nie mówię, że polityka jest sztuką, ale sztuka jest polityką. Myślę, że jeśli nie jest upolityczniona, wcale nie jest sztuką. Jest wtedy zwykłą dekoracją, albo rozrywką. Sztuka jest czymś, co potrafi zmienić społeczeństwo, rzucić wyzwanie, zadać niewygodne pytania. Niekoniecznie zawsze dostarcza odpowiedzi, ale zapewnia refleksją nad psychologią, opowiada o wewnętrznych procesach w umysłach naszych i całego społeczeństwa. Sztuka ma umiejętność fundamentalnego zmieniania pojmowania czy postrzegania rzeczy. Ona zawsze jest na przedzie społeczeństwa i czasu, odkrywając to, co jest możliwe i nowe. Taka właśnie powinna być i nie jestem zainteresowany pracą, w której brakuje tego elementu. Owszem, ludzie mogą sobie iść do kina na rozrywkowego „Supermana”, ale dla mnie to nie jest sztuka.
Rozmawiała: Wiola Myszkowska, „Głos Dwubrzeża”