ZNAJDŹ W PROGRAMIE




Ignorancja to paskudna cecha

2013|08|01

Powstanie Warszawskie – wielka wartość historyczna czy udany towar marketingowy? Jak prezentuje się ten okres w oczach młodego pokolenia? I czy w ogóle warto poświęcać mu jakąkolwiek uwagę? O tym rozmawialiśmy z Melą Koteluk.

news 124 Mela Koteluk fot Wojciech Matusik„Głos Dwubrzeża”: Jak powinniśmy do tego wszystkiego podchodzić? I czy w ogóle mamy do tego prawo, skoro nigdy w życiu nie doświadczyliśmy niczego podobnego?

Mela Koteluk: Każdy indywidualnie – nie ma reguły. Z pewnością jest to potrzebne. Przecież to normalne odnosić się do spraw bez empirii. Nie chcę wybiegać za daleko, ale wychodząc z założenia, że wszystko się łączy, to Powstanie jest jak najbardziej sprawą współczesnych. Nasza odpowiedzialność polega na tym, by „ocalić od zapomnienia” historię, przekazać ją dalej. Poza tym wydaje mi się, że znajomość historii to istotne spoiwo, które w niewytłumaczalny sposób systematyzuje nasze życie. Ignorancja to paskudna cecha.

Takim sposobem ratunku historii są filmy jak np. „Baczyński”?

„Baczyński” w reżyserii Kordiana Piwowarskiego to film poetycko-biograficzny. Moim zdaniem wyważony w proporcji między jednym a drugim. Film wychodzi z formy ponad przyjęte normy, to zbitka dokumentu i poezji. Co ważne myślę, że obraz zainteresował twórczością Baczyńskiego młodych ludzi w sposób niestandardowy, pozaszkolny. W poezji Baczyńskiego możemy odnaleźć uniwersalne wartości. On nie pisał wprost o epoce. „Baczyński” nie spogląda na widza z wysokiego cokołu, nie ocenia, nie poucza. Pozostawia pole na własne interpretacje. Powstanie Warszawskie często oceniane jest w brutalny sposób, pytanie – jak sami zachowalibyśmy się w sytuacji zagrożenia. Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli tego sprawdzać. Moim zdaniem poezja nie opiera się na logice, ale na ładunkach emocjonalnych. Próby jej tłumaczenia spłaszczają jej sens. Jeśli wtajemniczamy się w poezję, to odkrywamy swoje znaczenia, własne wojny i odsłaniamy na nowo siebie.

 

 

Koncert „Zakazane piosenki” – czy to nie jest sposób na pokazanie powstania warszawskiego w taki sposób, w jaki właśnie chcielibyśmy je widzieć – piękni, młodzi powstańcy, radosne piosenki. Tacy sami jak my, tylko bez tabletów?

Taki był zamysł, by pokazać, że ludzie żyli tak, jak my. W koncercie „Zakazanych piosenek” w reżyserii Beaty Szymańskiej zaśpiewałam „Rozszumiały się wierzby płaczące” i „Pałacyk Michla” w nowych aranżacjach – miały rozproszyć ciężar gatunkowy. Jest taka zwrotka, którą pewnie wszyscy znają: „Każdy chłopaczek chce być ranny, Sanitariuszki – morowe panny, A gdy cię kulka trafi jaka, Poprosisz pannę – da cię buziaka, hej!” Nic dodać, nic ująć.

Rozmawiał: Dawid Świeży, „Głos Dwubrzeża”