KONTRAST – Hardkor 44
2013|08|01
Mam tyle lat, ile Kolumbowie, kiedy walczyli w Powstaniu Warszawskim. Mieszkam w stolicy od dziecka, a mimo to mit Powstania 1944 roku nie jest dla mnie najważniejszy.
Moje miasto zaczyna się dla mnie od Tyrmanda i jego powieści „Zły”. Warszawa w gruzach, na których powstają pierwsze socjalistyczne osiedla, wszechobecne cwaniaczki i przede wszystkim Pałac Kultury – wystarczy kilka przechadzek po Śródmieściu i Mokotowie, żeby stwierdzić, że to tutaj bije serce ponad dwumilionowego miasta.
Oczywiście, śladów po II wojnie światowej jest mnóstwo, z każdym rokiem coraz więcej. Już nie tylko Pomnik Małego Powstańca i liczne tablice upamiętniające poległych, ale też gmach PAST-y ze znakiem Polski Walczącej, wyraźnie zaznaczone granice getta i słynne Muzeum Powstania Warszawskiego. Wszystkie nazwy pisanie wielką literą. Warszawa zachowuje się schizofrenicznie, chcąc rozliczyć się z hitleryzmem, komunizmem i równocześnie budować renomę przedsiębiorczej metropolii patrzącej w przyszłość.
Dlatego też bardziej cieszy mnie, że Xawery Żuławski ekranizuje „Złego”, niż to, że Jan Komasa kręci „Miasto 44”. Nie wątpię, że reżyser, który debiutował znakomitą „Salą samobójców” nakręci film znakomity technicznie, ale nie jestem pewien, czy „świeże, młodzieżowe” spojrzenie na stolicę w czasie wojny jest komukolwiek potrzebne – szczególnie samym warszawiakom. Jeśli miałbym wybór, przeszedłbym się do kina raczej na „Hardkor 44” Tomka Bagińskiego. Nominowany do Oscara autor „Katedry” opowie o Powstaniu w konwencji cyberpunkowej: do miasta wkroczą żądne krwi, zabójczo precyzyjne cyborgi, wunderwaffe zdolne odwrócić losy wojny.
Sebastian Smoliński, „Głos Dwubrzeża”